Leniwie przeciągnęłam się. Próbowałam wyrzucić stres z mojej głowy. Serio?
Babcia nakryła mnie w łóżku z znajomym. Śmieszniejszy jest fakt, że uważa nas za świetną parę.Kolejny raz okłamuję moją jedyną rodzinę. Mam nadzieję, że szybko wytłumaczę to nieporozumienie.
Pewnie was dziwi, czemu moja babcia tak pozytywnie zareagowała. No cóż.. Od dłuższego czasu nie miałam chłopaka. Moja babcia uważała, że przez to chodzę taka struta i jestem nieobecna. Gdyby ona znała prawdę...
Powolnym tempem wstałam i doczłapałam do szafy. Wyjęłam z niej pierwszą lepszą koszulkę, oraz spodenki. Koszulka którą wybrałam na oślep była koloru morelowego, z jakimś białym nadrukiem. Spodenki, które wybrałam to były najzwyczajniejsze w świecie dżinsowe szorty.
- Może być - powiedziałam sama do siebie
- Co może być? - ożywił się Louis. Nie zdążyłam się zorientować, a chłopak stał przede mną.
- Do ciebie Tomlinson nic nie mówiłam - rzuciłam podirytowana i zwinnie ominęłam go, kierując się w stronę dużych, ciemnych drzwi prowadzących do łazienki. Gdy już byłam blisko swojego celu, chłopak objął mnie w talii
- Możesz przebrać się tutaj w pokoju, nie mam nic przeciwko- wyszczerzył się jak dziecko
- Śmieszny jesteś - bąknęłam po czym szybko dodałam -W twoich snach Lou.
Chwyciłam ubrania które, wypadły mi z rąk i ruszyłam w stronę łazienki. Louis na odchodne rzucił:
- Jeszcze kiedyś się to zmieni- puścił mi oczko.
Nic nie odpowiedziałam tylko trzasnęłam drzwiami.
Dupek. Najpierw wkręcił mnie w udawanie z nas świetnej pary, a teraz liczy na to że będę się przy nim rozbierać. On po prostu na to nie zasługuje. Jaki on jest pojebany.- Mruczałam sama do siebie. Wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda, ogrzewała moje ciało. Jakie to szczęście, że miałam wodoodporny gips. Namydliłam dłonie i szybko się umyłam.. Wyskoczyłam z brodzika, otulając się żółtym ręcznikiem. Pospiesznie się wytarłam, bo nienawidziłam stać cała mokra i przy okazji marznąc. Założyłam spodenki i koszulkę, która była na mnie przyduża. Schyliłam głowę w dół, i zrobiłam niedokładnego koka. Na jedną rękę założyłam kilka bransoletek. Szybko nałożyłam podkład na twarz, przykrywając niedoskonałości. Jeszcze tylko kredka do oczu i gotowe. Szybko pomalowałam oczy, upewniłam się że wyglądam dobrze i opuściłam łazienkę. Weszłam do pokoju i ujrzałam Louisa, który się we mnie wpatrywał z dzikim uśmieszkiem.
- Dalej jestem wkurwiona-powiedziałam do niego, jednocześnie sprzątając niewielki bałagan.
- Serio? - poniósł jedną brew.
- Tak - zaczęłam ścielić łóżko. Moje plany, szybko legły w gruzach. Zamiast ścielić łóżko, ja leżałam jak bezbronne dziecko pod Louisem.Chłopak uniósł się na rękach i przenikliwym wzrokiem skanował moją twarz i ciało. Kurde to było krepujące. Ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Nie jesteś. - powiedział po dłuższej chwili uśmiechając się, po czym delikatnie się odsunął.
- Jestem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie jesteś.- powtórzył rozbawiony
- Louis jestem zła, a ty pogarszasz sprawę.- zaczęłam się już powoli irytować.
- Gdybyś była zła to byś mnie odepchnęła od siebie. - stwierdził triumfalnym tonem.
No faktycznie, w tym jest trochę prawdy. Dopiero teraz przed sobą się przyznałam, że nie potrafię się na niego długo gniewać. Zrobiłam chytry uśmieszek i postanowiłam się od niego odepchnąć. Nie wyszło mi to za bardzo bo chłopak położył się na moje biedne ciało.
- Louu- wydusiłam z siebie. - Jesteś ciężki jak cholera.
- Same mięśnie kochana.- zaśmiał się i lekko podniósł się. W końcu mogłam zaczerpnąć powietrza.
Zaraz potem, zupełnie nie wiem czemu jego twarz się znalazła parę centymetrów od mojej.
- Widzisz, nie jesteś zła- wyszeptał i złożył mały pocałunek w kąciku moich ust i podniósł się z łóżka.
Kurwa, to chyba nie dzieje się naprawdę. Serio?
Momentalnie się zaczerwieniłam. Mam nadzieję że nie wyglądam jak burak. Może zabrzmi to dziwnie, ale podobał mi się taki obrót akcji .Boże, Chels, do cholery ogarnij się. Skarciłam się w myślach.
- A ten buziak to za co? - jak na bipolarnego człowieka, przystało momentalnie zmienił mi się humor.
- Powiedzmy, że tak na przeprosiny- uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń, aby pomóc mi wstać. Uśmiechnęłam się, i chwyciłam jego ciepłą dłoń.
- Przeprosiny przyjęte - popatrzyłam się na twarz chłopaka.
- Skoro tak to idziemy na śniadanie. Jestem strasznie głodny- cicho się zaśmiał i ruszyliśmy w stronę drzwi, prowadzących na korytarz. Zamknęłam za nami drzwi i ruszyliśmy w stronę schodów. Zaczęłam lekko się stresować. Co ja powiem babci? Co ja mam zrobić? Moje roztargnienie zauważył Tomlinson. Objął mnie w talii i cicho powiedział:
- Nie martw się. To będzie świetna zabawa.
- Tak jasne- cicho bąknęłam i zeszłam z ostatniego schodka, cały czas próbując stracić jego dłoń z mojego ciała.
- To chyba lepsze, niż powiedzenie prawy.- uśmiechnął się Lou, zacieśniając uścisk.
- W zasadzie masz rację. Jak by się dowiedziała że ledwo co się poznaliśmy, to by zawału dostała, że jej wnuczka śpi z obcym facetem w domu.- zaśmiałam się.
- No widzisz. Ale wiesz taki obcy to już chyba nie jestem.- wyszczerzył się.
- No w pewnym sensie tak- ledwo co zdążyłam odpowiedzieć, a moja babcia wyskoczyła zza rogu.
- Chodźcie, chodźcie. Ciepłe tosty na was czekają - uśmiechnęła się pogodnie.
- Czyli teatrzyk czas zacząć. - Mruknęłam
- Jaki zapach - uśmiechnął się Lou do mojej babci.
- Jeszcze lepiej smakują, niż wyglądają -zapewniła nas babcia.Podeszliśmy do stołu i jak na dżentelmena przystało, Louis odsunął dla mnie krzesło. Przewróciłam oczami i bąknęłam:
- Dzięki.
- Nie ma za co kochanie- zagruchał. Zmroziłam go wzrokiem. To naprawdę chore. On jest po prostu niemożliwy.
Usiedliśmy przy stole, który stał na środku kuchni. Przez okno, wpadało lipcowe słońce. Jak przyjemnie, pomyślałam i zaczęłam rozkoszować się smacznym śniadaniem i słońcem które oświetlało kuchnię.
Przysunęłam bliżej siebie talerzyk i ugryzłam kawałek tosta. Tosty w wykonaniu babci to istna rozkosz. Delektowałam się tym smakiem, dopóki babcie nie zaczęła swojego przesłuchania.
- No to może powiecie, jak się poznaliście?- spytała oczywistym tonem.
Zakrztusiłam się. No ładnie. Musiałam na szybko wymyślić jakąś wiarygodną przygodę z mojego życia.
Przecież nie powiem jej, że koleś wparował do stajni i się mnie uczepił.
- Hm.. Jak to było Chels?- spytał poważnym tonem Louis. Hah, teraz to mu humorek nie dopisuje.
- Nie pamiętasz? - sprowokowałam go
- To było tak dawno - mruknął
- Brałam udział w wyścigach i po zawodach się spotkaliśmy, bo chciałeś mój autograf- Lou skompromitowany. Uśmiechnęłam się słodko.
Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Było to coś w stylu "Jeszcze kiedyś się zemszczę".
- A no taak, rzeczywiście- zakłopotał się.
- Naprawdę miło się na was patrzy - powiedziała babcia.
- Babciu, no nie przesadzaj- chwyciłam ketchup, który stał na końcu stołu.
- Ależ to prawda.- powiedziała to tonem który nie znosi sprzeciwu.
- No to Louis, powiedz jak możesz wytrzymać z tym uparciuchem?- zaśmiała się moja opiekunka
- To graniczy z cudem- zaśmiał się, po czym dodał:
- Często się denerwuje, ale jak kupię jej czekoladę, to od razu zapomina a co się obraziła.- cmoknął mnie w policzek.
- Nieprawda- sprostowałam, żeby uratować resztki honoru.
- Nie pamiętasz jak wczoraj się na mnie rzuciłaś żeby zabrać mi czekoladę? - zaśmiał się
- Nie przesadzaj- przewróciłam oczami.
- Chelsey, nie tłumacz się wszyscy znamy prawdę- Babcia wybuchła śmiechem. Zaraz potem dołączył Louis. Chciałam zachować powagę, ale jak zwykle nie wyszło i dołączyłam do nich.
To było świetne śniadanie. Babcia zawsze była towarzyska. Nie przeszkadzał jej nawet fakt że zna Louisa od niecałej godziny. Za to kochałam swoją babcię. Moją kochaną Jennifer.
- Ale czas szybko leci - powiedział Louis
- Tak to prawda- przyznała Jennifer- Przecież jeszcze nie dawno była 9:00 a teraz mamy za pięć 11-sta.
- Serio? - spytałam z niedowierzaniem w tym samym czasie co Lou.
- O 12:00 mam wyjść z Pezz, Dżejkiem i Niallem.
- Tyle czasu jeszcze masz- powiedziała babcia.
- Jak to tyle?- podniosłam jedną brew.
- Tylko 65 minut.- Wstałam od stołu i rzuciłam pospiesznie. - Jeszcze muszę się przygotować. Jestem pewna że się spóźnię. I jeszcze te korki..Na pewno nie zdążę dojechać do centrum- mruknęłam
- Ja też się będę zbierał- dorzucił Lou.
- Ciekawe co ty możesz mieć do załatwienia.- skupiłam swój wzrok na twarzy chłopaka.
- Parę spraw, kochanie.- cmoknął mnie w policzek. Chwilę potem chwycił kurtkę z wieszaka.
- To ja Chels lecę. Spotkamy się później.
- Do widzenia pani Lewis. - powiedział i pocałował dłoń mojej babci.
- Mów mi Jennifer, kochany- poprawiła go moja opiekunka.
- Będę pamiętał- uśmiechnął się.
Zachciało mi się śmiać. Takiej szopki to ja jeszcze nigdy nie odstawiałam. Ale jak się bawić to na całego.
- A ja nie dostanę buziaka? - spytałam zawiedziona.
- O tobie, nigdy bym nie zapomniał- powiedział i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
Przez chwilę stałam jak słup soli. Ale chyba w miarę szybko oprzytomniałam bo zdążyłam oddać buziaka. Wszystko robiłam po to, żeby babcia nie miała podejrzeń. Chwilę potem Louis na odchodne uśmiechnął się i wyszedł z domu.
- No dobra to ja lecę na górę i potem posprzątam- powiedziałam
- Nie martw się. Ja posprzątam, kochanie. Udanej zabawy.- uśmiechnęła się.
-Dziękuję- powiedziałam i przytuliłam babcię.
- Tak się cieszę że Ciebie mam - wyszeptałam
- Wzajemnie Chlesey- odpowiedziała pogodnym tonem.
***
Tak jak się spodziewałam, spóźniłam się dobre 20 minut. Dotarcie do centrum w godzinach szczytu, to nie lada wyzwanie. Wysiadłam pospiesznie z autobusu i najszybszym krokiem jakim potrafiłam kuśtykać, dotarłam do miejskiego parku. Już z daleka widziałam, moją idealną parę przyjaciół. Pomimo tego że byli parą, zawsze mieli dla mnie czas.- No nareszcie.
- Też się cieszę że Ciebie widzę Jake - odgryzłam się i obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
- Czego ty od niej wymagasz?- Pezz wzrokiem skarciła chłopaka
- Biedulka, ma złamaną kostkę a ty tu ją poganiasz- zaśmiała się i opiekuńczo objęła mnie ramieniem.
- Dobra koniec tego słodzenia.- przerwał nam Jake.
- Ktoś tu jest chyba zazdrosny. - podniosłam jedną brew.
- Ja? Nie w tym życiu.- tłumaczył się.
- Oj tam Chels, olej go.- zachichotała i chwyciła moją dłoń.
- Jeszcze będziecie coś chciały- powiedział urażonym głosem
- Jake choc tu- podeszłam w jego stronę i go mocno przytuliłam.
- Już się nie gniewasz?- spytałam
- Teraz nie - zaśmiał się
- No to skoro wszystko już ok, to proponuje spacer do galerii. - obwieściła nam blondynka.
- Dobry pomysł- rzucił Jake. Co jak co ale to było dziwne. Faceci nigdy nie wyrywają się do jakichkolwiek zakupów.
- Jake i galerie? To niemożliwe.- Powiedziałyśmy w tym samym momencie i zaczęłyśmy się dziko śmiać.
- Och no nie nabijajcie się- powiedział udając załamanego chłopaka.
- A tak w ogóle to po co chcesz tam iść? - spytałam zdziwiona
- No bo chcę sobie kupić nową bluzę.- oświadczył pogodnym tonem.
- Słyszałaś Chels? Będziemy doradczyniami- zachichotała Pezz
- Yeah, spełnienie moich marzeń- zachichotałam i ruszyliśmy w stronę galerii.
Przez całą drogę Pezz gadała jak nakręcona co ma w planach sobie kupić. Zawsze jest w takiej euforii jeśli chodzi o shopping. Razem z Jakie'm słuchaliśmy tej paplaniny.
Moja przyjaciółka jak się nakręci to czasami naprawdę ciężko jest ją ogarnąć. Próbowałam dojść do głosu, bo miałam ważną informację do ogłoszenia. Korzystając z tego że, zrobiła sobie krótką przerwę w swoim relacjonowaniu ostatniego pokazu modowego, wtrąciłam się.
- Ej, ej mam ważne info - zaczęłam
- No ciekawe co jest ważniejsze od mojej relacji- zaśmiała się
- Mianowicie jeszcze dołączy do nas jedna osoba.
- Kto? -Pezz podniosła jedną brew
- Niall, chłopak który pomógł mi w tej całek akcji w szpitalu.
- Czekaj, ale przecież pisałaś mi na tt, że to był ten jak mu. Louis?- podejrzliwie spojrzała na mnie.
- Nie do końca- zrobiłam krzywą minę. Nie lubiłam wspominać tego dnia. Dlatego też Pezz nie była do końca poinformowana.
- Pogadamy o tym później- uśmiechnęła się.
- Nie zapominajcie o mnie. - opowiedział urażony Jake.
- O tobie? Chyba śnisz. - dowartościowałam chłopaka.
- Hahah Jake, weź mnie nie rozbawiaj- zaśmiała się Pezz
- Kto by o tobie mógł zapomnieć. Chyba święty Mikołaj.- wybuchnęłam dzikim śmiechem razem z Perrie.
- No dzięki- wymamrotał Dżejk, który wyglądał na speszonego.
- To gdzie mamy spotkać się z Niallem? -spytała Pezz, szybko wertując zawartość kosza, z przecenionymi koszulkami.
- Już powinien być- odparłam.
Kilka minut później, ujrzałam niedaleko sylwetkę, której na próżno wyszukiwałam w tłumie od 15 minut.
Jego blond włosy, umięśnione ramiona i obłędnie niebieskie tęczówki rozpoznałam z daleka.
Podeszłam w jego stronę i przywitałam się z chłopakiem. Jak na przyjaciół przystało, był to mały buziak w policzek.
- Witaj, piękna. - powiedział Niall
- Hej, Niall- zachichotałam
***
Louis POVPożegnałem się z Chels i jej babcią. Musze przyznać, że Jennifer to wyjątkowa kobieta. Ma wyjątkową wnuczkę, które lekko nie miała w życiu.
Korzystając z okazji, że Chels idzie się rozerwać, postanowiłem pojechać do kumpli, obgadać parę spraw. Dostałem od ich informację, że mają mi coś ważnego do powiedzenia.
Wsiadłem do auta, i pojechałem w stronę centrum. Jechałem spokojnie, nie byłem zdenerwowany. Mój spokój jednak długo nie trwał...
Gdy dojechałem już na miejsce, zaparkowałem auto i pospiesznym krokiem wparowałem do kamienicy. Pokonałem 2 piętra i zapukałem do 1-szych drzwi na lewo.
- Siema stary- wyjrzał po chwili zza drzwi Zayn
- No siema- przybiłem z nim piątkę.
- Jesteś w samą porę, mamy ważne info- powiedział już bardziej poważnym tonem.
Zamknąłem za sobą drzwi, po czym skierowałem się w stronę salonu.
-Siema chłopaki- powiedziałem. Chwilę potem usłyszałem odzew.
- No w końcu się pojawiłeś- zaczął Liam.
- I co? Załatwiłeś całą ta sprawę z tą dziewczyną?- zaczął Harry.
Kurwa, wiedziałem że to pytanie padnie. Postanowiłem zmienić temat.
- Co to za ważne info, że mnie aż tutaj ściągnęliście? - spytałem, poważnym tonem.
- No bo chodzi o tą dziewczynę, Chelsey, tak? - zaczął niepewnie Liam.
No i w tym momencie się we mnie zagotowało.
- No powiecie w końcu czy nie? - syknąłem zdenerwowany.
- Nie wiem czy wiesz ale, koło niej kręci się ten cały Horan. A sądząc po twojej zmianie tematu, to chyba jej jeszcze o niczym nie powiedziałeś- kontynuował Harry.
- Zdajesz chyba sobie z tego sprawę, że jeśli powiesz jej to za późno to mogą być kłopoty, no nie? -spytał Liam
- Właśnie kurwa wiem.- wrzasnąłem zdenerwowany
- Ale to nie jest takie proste do powiedzenia- warknąłem
Próbowałem wyrównać oddech. Zayn, Liam i Harry, patrzyli na mnie zdezorientowani. Gdy już się jako tako uspokoiłem spytałem:
- Ile mamy czasu? -przeczesałem nerwowo, swoje włosy.
- Pewnie nie dużo.Jeżeli ma z nim dobry kontakt to mamy nikłe szanse.- mruknął Zayn.
- Kurwa, ona ma się dzisiaj z nim spotkać- warknąłem, przez zaciśnięte zęby.
- Wiesz chociaż gdzie, ona się z nim miała spotkać?
- Chyba w tej galerii, 5 przecznic dalej.
- No to zbieramy się- zarządził Harry.
- Pojadę sam. -oświadczyłem.
- Dasz sobie sam radę?
-Tak, chyba tak- mruknąłem i udałem się w stronę drzwi.
Chwilę potem, wybiegłem z kamienicy i pospiesznie wsiadłem do auta. Nie dbałem o to że jadę za szybko. Liczyła się tylko Chels...
***
Chels POV- Haha Jake, wyglądasz w tym jak kretyn - Pezz dźgnęła go w bok, śmiejąc się na cały sklep.
- No dzięki.- powiedział urażony Jake
- Ej no nie jest tak źle- pocieszyłam go.
- Chociaż ty mnie rozumiesz. - mruknął, po czym mnie mocno przytulił.
- Jake, obrażam się - oburzony głos Pezz usłyszałam z końca sklepu.
- Kochanie, wychodzimy dzisiaj na randkę- powiedział Jake
- Idź sobie z Chels.- wzruszyła ramionami, olewając propozycję.
Odsunęłam się od Jake'a i podeszłam do Nialla.
- Wiesz, chyba nie będę odbijać mojej przyjaciółce chłopaka- zaśmiałam się
- Tak, Chels ma całkowitą rację- powiedział Niall.
- Umówmy się tak: Ja biorę Pezz na randkę a ty Niall- Chels. I wszyscy będą zadowoleni- zaśmiał się Jake,
- A kto powiedział że z tobą pójdę?- podburzyła się Pezz
- Ja!- powiedział Jake i pocałował Pezz.
- OOO jak słodko- zagruchałam i przytuliłam się do Nialla.
- Czyli wszyscy w zgodzie?- dodałam
- Chyba tak.- zaśmiała się Pezz
Gdy wszystko wróciło do normy, tzn. Pezz zachwycała się ciuchami, Jake ją rozpraszał, Niall objął mnie w talii i dodał:
- Co powiesz, na jutrzejszy wypad na kręgle?
- Dobry pomysł- zachichotałam
- Przyjadę, po Ciebie- szepnął i pocałował delikatnie moje czoło.
- Już się nie mogę doczekać- przyznałam i wtuliłam się w tors chłopaka.
Naszą sielankę, oczywiście coś musiało przerwać. Był to oczywiście Tomlinson, który wyglądał na nieźle wkurwionego. Szybkim krokiem podszedł do mnie.
- Chels, musimy pogadać. - powiedział ostrym tonem.Spojrzałam na Nialla, który był również zdenerwowany. Obydwoje zabijali się wzrokiem. O co w tym wszystkim chodzi?
________________________________________
OGŁOSZENIA X
1.DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA TYLE WYŚWIETLEŃ, KOMENTARZY I MIŁYCH SŁÓW.
TO JEST NAPRAWDĘ MOTYWUJĄCE. X
2. PRZYPOMINAM, ŻE NASZE POSTACIE MAJĄ KOTNA NA TT. MOŻNA Z NIMI O WSZYSTKIM POGADAĆ. ;)
KONTO PEZZ:
https://twitter.com/Pezz_Chameleon
KONTO JAKE'A:
https://twitter.com/Jake_Chameleon
KONTO LOUISA:
https://twitter.com/Lou_Chameleon
1.DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA TYLE WYŚWIETLEŃ, KOMENTARZY I MIŁYCH SŁÓW.
TO JEST NAPRAWDĘ MOTYWUJĄCE. X
2. PRZYPOMINAM, ŻE NASZE POSTACIE MAJĄ KOTNA NA TT. MOŻNA Z NIMI O WSZYSTKIM POGADAĆ. ;)
KONTO PEZZ:
https://twitter.com/Pezz_Chameleon
KONTO JAKE'A:
https://twitter.com/Jake_Chameleon
KONTO LOUISA:
https://twitter.com/Lou_Chameleon
KONTO CHELS:
https://twitter.com/Chels_Chameleon
KONTO NIALLA:
https://twitter.com/Niall_Chameleon
PS. MAM W PLANACH ZAŁOŻYĆ JESZCZE JEDNO KONTO.
NIEDŁUGO POJAWI SIĘ WIĘCEJ INFO X
KONTO NIALLA:
https://twitter.com/Niall_Chameleon
PS. MAM W PLANACH ZAŁOŻYĆ JESZCZE JEDNO KONTO.
NIEDŁUGO POJAWI SIĘ WIĘCEJ INFO X
3. NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ TROSZKĘ PÓŹNIEJ, GDYŻ MAM DUŻO NAUKI.
ROZDZIAŁU 7 SPODZIEWAJCIE SIĘ ZA OK. 2 TYGODNIE ;__:
4. ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA. XD
5. PRZEPRASZAM ZA LITERÓWKI / BŁĘDY. PISZĘ GŁÓWNIE WIECZORAMI, A OSTATNIE DNI DAŁY MI SIĘ MOCNO POPALIĆ . ;<
6. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA PRZECZYTANIE TEJ ZAJEBIŚCIE DŁUGIEJ NOTKI.
#ILSM
ROZDZIAŁU 7 SPODZIEWAJCIE SIĘ ZA OK. 2 TYGODNIE ;__:
4. ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA. XD
5. PRZEPRASZAM ZA LITERÓWKI / BŁĘDY. PISZĘ GŁÓWNIE WIECZORAMI, A OSTATNIE DNI DAŁY MI SIĘ MOCNO POPALIĆ . ;<
6. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA PRZECZYTANIE TEJ ZAJEBIŚCIE DŁUGIEJ NOTKI.
#ILSM
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BONUS :D
BONUS :D
TAK TO MÓJ IDOL ;D
HAHAHAHA XHAHAHAHAH
ZACHWYCAJMY SIĘ, IDEAŁEM ;D
NASZA KOCHANA PEZZ X
DŻEJKI! X
NO NA RAZIE TYLE STARCZY :3
POD NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM SYPNĘ ZDJĘCIAMI RESZTY BOHATERÓW :3
P.S. -JEŚLI BĘDZIE DUŻO KOMENTARZY, POSTARAM SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ DODAĆ 7 ROZDZIAŁ X