- Postaraj się, Chels. O wysoką cenę się założyłem że wygrasz...
Tak szybko jak powiedział, tak szybko się ulotnił. Zostawił mnie z mętlikiem w głowie. Kim on jest?
Skąd on zna moje imię? Jak on wszedł?
Ach no tak Jake jak zwykle zostawia otwarte drzwi. Ugh, chociaż raz mogłam się go posłuchać i z nim iść Rany jaka ja jestem uparta. Danger ściągnął mnie na ziemię swoim cichym rżeniem.
-Chodź- poklepałam go i wspięłam się na jego grzbiet. Dość niezgrabnie ale chyba nikt mnie nie widział.
Z gracją wyszliśmy na światło dzienne. Słońce niemiłosiernie przygrzewało. Zgrabnym kłusem dotarliśmy do mety. Próbowałam odszukać w tłumie ludzi którzy przyszli na wyścig odnaleźć jego. Ale to było nierealne. Kurde, znów odbiegłam myślami. Z resztą to nic nowego. Od czasu śmieci rodziców często tak jest. Bardzo za nimi tęsknie. Byli ludźmi sukcesu - prowadzili ogromną firmę. Można było powiedzieć że należałam do bogatej rodziny. Wielu ludzi nam zazdrościło, tego jak się nam powodzi. To musiał być główny powód śmierci moich rodzicieli. Zazdrość. Tak puste uczucie musiało zawładnąć kimś, żeby posunąć się do morderstwa.
- Nie ja po prostu nie wierzę. - mruknęłam sama do siebie -Znowu odbiegłam myślami.- dodałam. Jak tak dalej pójdzie to przegram wyścig. Najważniejszy wyścig w mojej karierze. Od razu skarciłam siebie w myślach za bujanie w obłokach. Z moich zamyśleń wyrwał mnie czyjś skowyt.
- Ej, Chel skup się bo zaraz koń ci ucieknie, co byłoby dość zabawne. - głośny chichot obił się o moje bębenki uszne. Taki przeraźliwy śmiech może należeć tylko do Ashley. Żałosnej ofermy która jest zapatrzona w siebie. Jest moją rywalką w praktycznie każdym starcie. Przewróciłam oczami i podeszłam do niej zostawiając Danger'a pareset metrów za mną. Ten dystans szybko pokonałam bo mam szybki krok- podobno po tacie. Zanim jednak podeszłam podniosłam dłoń i rozpostarłam palce, patrząc prosto w oczy Danger'a i szepcząc pare słów. Tylko Danger wie o co chodzi. Byłam z nim silnie związana pomimo tego że nie był on człowiekiem tylko koniem.
-Wiesz może twój by uciekł, ale jak widzisz mój nie- uśmiechnęłam, się niewinnie. - I co zmorało? Chyba tak bo twoja twarzyczka jest niewyraźna. Po odpyskowaniu, podeszłam do swojego konia który nie ruszył się ani trochę. Stał jak zaklęty. Tak to była nasza sztuczka.Za każdym razem kiedy podniosłam swoją dłoń w takim geście i patrzyłam w oczy konia, był to dla Dangera znak by pod żadnym pozorem się nie ruszać Mógł przejść tajfun,tsunami, ale koń jak stał tak by dalej stał. Sztuczka tak świetna że mina tapeciary przypominała zmutowanego szympansa. Uwielbiałam takie reakcje. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Takie żarty mamy razem z moim koniem opanowane do perfekcji.
- Drogie panie, koniec pogaduszek, zaraz zaczynamy.
- Oczywiście- odpowiedziałam i swoją odpowiedź oprawiłam w najlepszy uśmiech jaki potrafiłam wyczarować na mojej twarzy. Zasiadłam konia i podeszliśmy do zamkniętej bramki. Po chwili zabrzmiał donośny głos.
- Do biegu! Gotowi! Start!
Bramki z trzaskiem się otworzyły i ruszyliśmy do wyścigu. Tak byłam teraz w swoim żywiole.
Razem ze mną i Ashley, po zwycięstwo ruszyło jeszcze 8 dziewcząt. Ich się nie obawiałam. One nie były moją konkurencją.
Na początku nie forsowałam konia i utrzymywaliśmy się w środku. Dopiero po 1-szym okrążeniu czyli połowie wyścigu przyspieszyłam. Totalnie dzikim galopem w ciągu kilku sekund znalazłam się w 1-szej trójce. Oczywiście Ashley prowadziła. Jednak jej koń ledwo zipiał. Ucieszyło mnie to bo to jest znak że koń już nie przyspieszy. Po chwili walka toczyła się już tylko pomiędzy naszą dwójką. Na ostatnim zakręcie przyspieszyłam ile mogłam i dobiegłam do mety. Niestety równą chyba z Ashley bo na rzut oka nie było widać która z nas wygrała.
- Szanowni państwo, chyba mamy remis. Zaraz sprawdzimy spowolnienia z kamer i ogłosimy zwyciężczynię.
o fuck pomyślałam. Nerwy wzięły górę. Całą się trzęsłam.
- Co Chels stres zżera? Ashley jak zwykle wygadana.
- Anderson, stul pysk- rzuciłam.
Odwróciłam głowę, szukając Jak'a ale nie znlazłam go i nagle zauważyłam tego samego chłopaka co w stajni. Łobuzerski uśmiech wtargnął na jego twarz. Chyba słyszał co mówiłam. Siedział w 1-szym rzędzie. dlatego go na początku nie mogłam znaleźć. Zwykle ci co się zakładali zajmowali 3 lub 4 rząd bo tam są najlepsze miejsca. Rany ja to mam szczęście. Od razu odwróciłam głowę żeby tylko nie patrzeć na niego. "To jakiś wariat." Mruknęłam .Z zamyśleń wyrwał mnie głos prowadzącego.
-Uwaga! Mamy wyniki. Zwyciężyła Chelsey Lewis!Nagle cały tłum zaczął wiwatować. To daje ogromną satysfakcję. Ukłoniłam się i uśmiechnęłam najlepiej jak mogłam. Odebrałam puchar i zeszłam z "sceny"
Podbiegł do mnie Jake i krzyknął:
-Rany Chels ale się cieszę. Byłaś niesamowita! - krzyczał uradowany.
-Uwierz mi ja też- dodałam.
Po około 10 minutach zostaliśmy sami każdy poszedł w swoją stronę. Razem z Jakiem odprowadzaliśmy Dangera do boksu.
- Dzięki za pomoc- powiedziałam. - Dam sobie już radę.
- Na pewno?
-Tak rzuciłam podirytowana
-to do zobaczenia o 20:00 na imprezie u mnie w domu. Trzeba uczcić Twoje zwycięstwo.- ok, pa do zobaczenia- opowiedziałam pełna w skowronkach.
Co jak co ale Jake potrafił poprawić humor. Już miałam wychodzić z stajni gdy usłyszałam czyjś głos:
- To co zaprosisz mnie na ta imprezę?
O rany to był on. Czemu akurat to się mnie przytrafia?
Strach opanował moje ciało. Na szczęście mój umysł zachował zimną krew.
______________________________________
Z góry przepraszam za błędy. >.<
Dziękuję za miłe komentarze. ;)Motywuje mnie to do pracy.
Co do wyścigu, tak wiem fatalnie opisany. Niezdara ze mnie. Nie znam się, przykro mi.
Dodałam małą poprawkę w prologu.
Następny rozdział pojawi się za tydzień, bo nie chcę szkoły zawalić. ;>
czytasz=komentujesz. zostawcie nawet zwykłą kropkę. ;>
PRZEPRASZAM ŻE WYSZEDŁ TAK KRÓTKI
jeśli chcesz obejrzeć film o 1D "This is us" -> http://tinyfileshost.com/download/115343/k0ODFmY/1
OdpowiedzUsuńOglądałam w kinie ;)
UsuńŁzy w oku się zakręciły ;>
Fajny !;)
OdpowiedzUsuńDziękuję xx
UsuńBardzo fajna historia choć się dopiero zaczyna na pewno bd czytać tego bloga
OdpowiedzUsuńDziękuję xx to naprawdę wiele dla mnie znaczy ;)
OdpowiedzUsuńHaha już rozpoznaję twój styl:zawsze kończysz kiedy tajemniczy chłopak wchodzi do Chels kiedy jest sama :D a tak w ogóle to rozdział super Ashley głupia(nie wiem czemu ale imię Ashley zawsze kojarzy mi się z głupią,wredną blondi xD) Jake wydaje mi się być wesołkiem a ten tajemniczy facet.....awwwwwwwww <3 czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńStwierdziłam że zakończę w tym momencie. ;) staram się każdy rozdział inaczej kończyć. Ale tutaj tak jakoś wyszło ;)
Usuńco do Ashley to prawda, mi też przypomina głupią blondynkę :D
Niech zostanie głupia blondi :d
Jake? To też prawda. Wieczny optymista ;)
A nasz tajemniczy pan?
Mogę zapewnić że to chodzący ideał ( z wyglądu, niedługo poznasz jego charakter i go sama ocenisz) ;)
Naprawdę, dziękuję że komentujesz moje wypociny, nawet nie wiesz jak się cieszę ;)
Uuuuuuuuuuuuu, ZACZYNA SIĘ :P NO I OCZYWIŚCIE BAD BOY LOUIS <3
OdpowiedzUsuńHm... zapowiada się całkiem fajnie, ale na tym poziomie nie mogę powiedzieć ci, czy bd czytać :) Zobaczymy w kolejnych rozdziałach :) Lecę nadrabiać :*
OdpowiedzUsuńM.
Chciałam już ochraniać za te niedomowienia z końmi (aha? Który koń stoi tak o? Konie za plochliwe na takie numery xD nie mówić już o tym że w wyścigach startuje więcej facetów a 8 +2 dziewczyny to w chuj dużo jak na wyścigi ;) ) ale potem przeczytałam że się nie znasz więc zostajesz rozgrzeszona ;3
OdpowiedzUsuńBlog fajny idę czytać dalej <3
xoxo ~ Wikeej ;3