sobota, 5 października 2013

Rozdział 7

Chels POV
- Chels, musimy pogadać.- jego poważna mina, lekko mnie przerażała.
Jego wzrok, mówił mi, żebym się go posłuchała- tęczówki nie były już niebieskie, były już granatowe. Jednak moja upartość wzięła górę.
- Nie może to poczekać?-  podirytowana, przewróciłam oczami. Tak bardzo nie lubiłam, kiedy ktoś mi przerywa dobry nastrój. Louis był niestety w tym mistrzem.
- Skoro to przyjechałem, to chyba nie może to poczekać- warknął.
Zaczęłam lekko panikować. Chłopak był strasznie nabuzowany. Naprawdę, nie miałam ochoty na awanturę w galerii handlowej. Jeszcze tego by brakowało, by ochrona nas wynosiła.Postanowiłam odpuścić.
- Skoro to takie ważne, to chodźmy. - rzuciłam, poprawiając włosy. Spojrzałam na Nialla, który był wyraźnie zamyślony. Posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Powiesz Pezz i Jake'owi że niedługo wrócę.
- Jasne.- uśmiechnął się. Po czym dodał:
- Do zobaczenia. Jutro po ciebie przyjadę.-cmoknął mnie w policzek i puścił mi oczko po czym ruszył w stronę moich przyjaciół.
Ukradkiem spojrzałam na Louisa. Mogłabym przysiąc, że z jego uszu wydobywała się para. Z początku myślałam, że on był naćpany. Jego źrenice od paru minut były ogromne. Jednak, gdy Niall zniknął z naszego pola widzenia, oczy Louisa wróciły do normy. Gorzej było z nastrojem.
Chwycił moją dłoń i pospiesznie opuścił sklep. Próbowałam wyrwać swój nadgarstek z uścisku, ponieważ sprawiało mi to ból. Jego reakcją, na mój protest był jeszcze silniejszy uścisk. Czułam, jak krew mi nie dopływała do palców. Moja dłoń z sekundy na sekundę stała się coraz bledsza. Syknęłam z bólu.
Louis chyba usłyszał , bo automatycznie rozluźnił uścisk. Korzystając z tej okazji, szybko wyrwałam swoją dłoń. W końcu uwolniłam się i lekko zaczęłam potrząsać dłonią, żeby krążenie wróciło do normy. Kiedy chłopak, zorientował się, że nie trzyma mojej dłoni, automatycznie odwrócił się za siebie. Jego zimny wzrok, odnalazł moje oczy. Rysy jego twarzy, od razu złagodniały, kiedy zobaczył moja siną rękę i zdezorientowaną minę. Nie miałam już ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Ledwo zauważalnie kiwnęłam przecząco głową, kiedy wystawił swoją dłoń, abym ją chwyciła. Bałam się, czego reakcją było cofnięcie się do tyłu. Kiedy chłopak zbliżał się w moją stronę, postanowiłam wiać. Mogłabym przysiąc, że wszyscy ludzie znajdujący się w galerii, patrzyli się na mnie jak na jakiegoś przygłupa. Nie dziwię się im. Uciekającą dziewczynę w gipsie, a raczej próbującą uciekać to chyba codziennie się nie widzi. Mój bieg przypominał nieudolne, wolne skakanie. Pewna cząstka mnie mówiła, żebym odpuściła. I tak i tak kiedyś Louis mnie dogoni. Nawet się nie zmęczy. Ale, z kolei mój uparty rozum kazał mi biec jak jakąś opętana wariatka.
Albo przynajmniej próbować. Oczywiście, znając mnie postanowiłam biec jak najszybciej. Skazana na porażkę, kuśtykałam dalej, licząc na to, że chłopak zgubi mnie w tłumie. Moja ucieczka trwałą dłużej niż się spodziewałam. Od dobrych 5 minut nikt mnie jeszcze nie zatrzymał. Utrzymywałam ciągle to samo tępo, zręcznie omijając ludzi. Byłam blisko celu- czyli sklepu w którym aktualnie przebywała Pezz, Jake i Niall, a przynajmniej miałam taką nadzieję .
- Wow, normalnie sukces.- mruknęłam cicho, ciesząc się z swojej aktualnej przewagi.
- Tak, pobiłaś swój rekord uciekania, a teraz idziemy porozmawiać.- mruknął ktoś
Podniosłam głowę, i ujrzałam przede mną Louisa.
- Kurwa.- syknęłam, z grymasem na twarzy.
Nie czekając na moje pozwolenie chwycił moją dłoń i już zdecydowanie, delikatniej ciągnął mnie w stronę drzwi. Korzystając z lekkiego "luzu" wyrwałam swoją dłoń. Zmroziłam go wzrokiem, po czym dodałam:
- Nie musisz ciągnąc mnie za rękę, jak jakieś dziecko.- syknęłam, niezadowolona z obrotu sprawy.
- Muszę, bo znowu mi zwiejesz.- mówił spokojnym tonem, próbując opanować nerwy.
- Nie musisz.- warknęłam
- Chels, do kurwy nędzy nie sprzeczaj się ze mną.- Jego spokojny głos, zniknął. Nie był już opanowany, tylko zirytowany. To były chyba tylko resztki jego cierpliwości.
Wzruszyłam ramionami i szłam koło niego. Między nami były z 2 metry odstępu. Widziałam, jak w jego oczach rosło poirytowanie, złość i zdezorientowanie w jednym. Przeczuwałam, że z tej mieszanki nic dobrego nie wyjdzie. Dobrze myślałam, bo gdy tylko wyszliśmy z sklepu, Louis wziął mnie na ręce i truchtem pobiegł w stronę auta.  Posadził mnie na miejscu pasażera i zablokował drzwi, tak abym nigdzie mu już nie uciekła. Szybko okrążył auto i po chwili siedział na miejscu kierowcy. Na jego twarzy widniał już lekki uśmieszek. Ach tak, czyli go to bawi. W tym momencie wybuchłam.
- Co. Ty. Kurwa. Odpierdalasz. - syknęłam z jadem.
Jego uśmieszek natychmiast znikł. Objął mocniej kierownicę, a jego szczęka się naprężyła.
- Nie sprzeczaj się ze mną -wymamrotał.
- Będę. Mogliśmy porozmawiać w sklepie!- krzyknęłam podirytowana.
- Nie nie mogliśmy.- syknął.
Dalej prowadził auto. Skupiony był całkowicie na drodze. Jego kosteczki u rąk, były śnieżnobiałe. Była to oznaka czystej złości. Postanowiłam już nic nie mówić, bo jeszcze trochę a spowoduje jakiś wypadek. Lub wysadzi mnie na środku ulicy i dalej pojedzie sam. W zasadzie kiedy nie byłabym zmęczona to bym specjalnie go sprowokowała.
10 minut później byłam już pod domem. Oczywiście sama nie mogłam wyjść, bo drzwi były zablokowane. Musiałam poczekać, aż otworzy mi drzwi. Wystawił swoją dłoń, aby pomóc mi wysiąść, jednak olałam tą propozycję.
- Jesteś niemożliwa.- mruknął.
- Odezwał się możliwy.- odpyskowałam, przewracając oczami.
Otworzyłam drzwi swoimi kluczami. Wpadłam do kuchni i ujrzałam karteczkę od babci.
"Chelsey!
Postanowiłam odwiedzić, moją dawną znajomą.
Pamiętasz, panią Shelly? Właśnie się do niej wybrałam.
Wrócę rano, gdyż najbliższy autobus  z jej miejscowości odjeżdża około 21:00, więc postanowiłam wrócić autobusem jutro, który odjeżdża o 5:00 rano. Tak więc spodziewajcie się mnie jutro koło 12:00.
Zjedzcie kolacje i nie rozwalcie domu.
Całuję Was mocno.
~Jennifer. ;)
p.s.- bądźcie grzeczni "

Mogłam się tego spodziewać. Pani Shelly jest mojej babci przyjaciółką. Często się odwiedzają.
Z zamyśleń wyrwał mnie trzask drzwi. Odwróciłam głowę w stronę przedpokoju i ujrzałam Louisa, który zamykał moje drzwi. W dłoniach trzymał moje klucze, które następnie schował do swoich spodni.
- Przepraszam bardzo, ale co ty robisz?- spytałam oburzona.
- Zamykam drzwi nie widać?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Przegiąłeś- syknęłam.
- Nigdzie dzisiaj nie wychodzisz- oświadczył spokojnym tonem.
Gorzko się roześmiałam.
- Dobra, pośmialiśmy się, teraz oddawaj klucze.-powiedziałam już mniej rozbawiona.
- Ja mówię całkiem serio- poważny ton, dotarł do moich uszu.
Zrobiłam wielkie oczy. Kartka od babci, wypadła mi z rąk. Z niedowierzaniem pokręciłam głową.
Szybko się otrząsnęłam. Nie byłam zła. Wpadłam w totalną furię.
- Kim ty do chuja jesteś, aby mi rozkazywać- powiedziałam roztrzęsiona.
Pędem pobiegłam na górę do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Otwieraj te drzwi- powiedział dośc spokojnie..
- Nie.- rzuciłam, patrząc tępo w sufit
- Otwieraj!- wrzasnął.
"opss chyba ktoś się wkurzył" pomyślałam.
Zaczęłam znów się go bać. Głośno westchnęłam.
Kiedy stwierdził, że po dobroci nie otworzę, zaczął okładać pięściami drzwi.
Postanowiłam włączyć wieżę, podłączoną do telewizji. Odpaliłam kanał muzyczny i zaczęłam głośno słuchać muzyki. Głośne dudnienie basu wyczuwałam, leżąc na łóżku. Kochałam ten stan. Mój relaks przerwało warknięcie Tomlinsona.
- Albo te popierdolone drzwi otworzysz, albo je wyważę.
- Spierdalaj!- wrzasnęłam i zamknęłam oczy i wystukiwałam nogą rytm do piosenki.
Po chwili usłyszałam ogromny huk. Zobaczyłam, że drzwi nie są wstawione a leżą na ziemi. Moje oczy były wielkości piłek tenisowych. Postanowiłam to olać. Wzruszyłam ramionami i powróciłam do przerwanej czynności, czyli kiwanie się jak psychopatyczne dziecko, nie do końca w rytm piosenki. Chłopak zauważył, że nawet się tym nie przejęłam. Podszedł do telewizora i go wyłączył.
To chyba był szczyt desperacji. Wybuchłam śmiechem. W pewnym momencie straciłam kontrolę nad swoim zachowaniem, bo z hukiem spadłam z łóżka na ziemię. Nie przerwało to, mojego dzikiego śmiania się. Turlałam się po ziemi. Na pierwszy rzut oka, obca osoba mogła by pomyśleć, że uciekłam z psychiatryka.
W zasadzie to i moja babcia pewnie by to samo pomyślała.
Kiedy zabrakło mi tchu, podniosłam się i usiadłam na łóżku.
- Mógłbym wiedzieć co cię tak rozbawiło?- spytał zdezorientowany.
- Jasne- roześmiałam się
- Raczysz powiedzieć?
- Uh, nie spinaj się.
Louis spojrzał na mnie wymownie.
- No dobra powiem ci. -powiedziałam w miarę spokojna.
- Bo, bo no ten- zaśmiałam się.
- Chodzi o to, że- znów nie wytrzymałam.
- Byłeś strasznie śmieszny - wyrzuciłam to z siebie podczas kolejnych ataków śmiechu.
Złapałam się za brzuch, który już bolał mnie, tak samo jak policzki z tego chichrania się.
Kiedy już jaka tako się uspokoiłam, Louis wybuchnął śmiechem.
- A ciebie co tak bawi? -podniosłam jedną brew.
- Wyglądasz jak burak- podszedł bliżej mnie i usiadł koło mnie na na łóżku.
- Buraki są słodkie- postanowiłam ratować swoją reputację.
-Nie przeczę- uśmiechnął się.
Pomiędzy nami nastąpiła cisza. Obydwoje się uspokoiliśmy. Mój dobry humor, gdzieś odpłynął, gdy tylko spojrzałam na wyważone drzwi i przypomniałam sobie, co się stało zaledwie 10 minut temu.
Cholernie mnie ciekawiło, dlaczego zamknął mnie w domu.
- A tak właściwie- zaczęłam spokojnie.- Po co zamknąłeś mnie w domu?-dokończyłam podirytowana.
- Żebyś mi nie uciekła- wzruszył ramionami.
Postanowiłam nie drążyć tematu. Olśniło mnie. Mam pewien pomysł, a ten ciołek nawet się nie skapnie, kiedy go wykiwam.
- Skoro tak się o mnie martwisz...- powiedziałam z nutką zawiedzenia.
-To dla twojego dobra- powiedział, gładząc moje kostki u rąk.
Uśmiechnęłam się.
Przez całe popołudnie udawałam, że się nie gniewam za to, że mnie zamknął w domu i trzymał jak jakąś niewolnicę. Zachowywałam się normalnie.
Gdy skończyliśmy oglądać 3 film było około 19:40.
- Dobra Tommo, ja się zwijam do łóżka, chcę odpocząć.- powiedziałam udawanym sennym głosem.
- Okey, nie ma sprawy. Przyjdę do ciebie później-powiedział.
- Dobranoc- powiedziałam
- Dobranoc- szepnął i cmoknął mnie w policzek.
Poszłam spokojnie na górę. Zamknęłam za sobą drzwi, które był już wstawione w zawiasy.
Szybko przebrałam się w za dużą koszulkę Supermana i czarne legginsy. Rozpuściłam włosy i pospiesznie się pomalowałam. Chwyciłam telefon, portfel, założyłam air maxy (niestety, tylko na jedną nogę- lewą) i otworzyłam okno. Była już 19:50.
Zwinnie zjechałam po rynnie i wyszłam cicho przez ogródek. Nikt mnie nie zauważył. Punkt dla mnie.
Przeszłam przez furtkę, i skierowałam się w stronę czarnego auta. Było to to same auto, w którym wracałam do domu z szpitala. Wsiadłam do niego i przywitałam się z Niallem.
- Gotowa? - spytał z uśmieszkiem na ustach.
- Gotowa. - uśmiechnęłam się szeroko i ruszyliśmy w stronę centrum.
Całą drogę śmialiśmy się z swoich śmiesznych historii z swojego życia.
- Kochana- przerwał mi zapłakany z śmiechu chłopak.- Powiedz mi czemu ty nie wyszłaś jak normalny człowiek przez drzwi, tylko zjechałaś po rynnie?
- No bo..- zakrztusiłam  się powietrzem- ten ciołek Louis, myślał, że mnie uwięzi w domu jak zamknie drzwi. Biedny nie pomyślał, że jeszcze mam rynny w domu- zaśmiałam się.
Niall nie wytrzymał i zatrzymał się na poboczu. Złapał się za brzuch i położył głowę na kierownicę.
- No chyba zaraz padnę- zachichotał - Jaki on jest głupi.
- Nie głupi, tylko na do mnie za dużo zaufania.-zachichotałam.
- A z resztą, już mu mówiłam, że nie należę do grzecznych dziewczynek.-dodałam
Niall podniósł szybko głowę.
- No ładnie- zaśmiał się.- Czyli trzeba trzymać cię na krótkiej smyczy- dodał
- Na smyczy się trzyma pieski, jak się z nimi chodzi na spacery.
Obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
- No dobra, jedziemy dalej, bo nam kręgielnie zamkną.
- To byłoby zabawne- uśmiechnęłam się.

***
- Niall, mięczaku, przegrywasz- zachichotałam.
- Tylko 2 punktami, jeszcze cie wyprzędę. - powiedział urażony blondyn.
- Ciekawe czy ci się uda- uśmiechnęłam się i  rzuciłam kulą.
- Cholera!- wymsknęło mi się.
- Oj, Chels, chyba ci coś nie do końca wyszło. - zachichotał Niall.
- To wszystko przez ciebie, nie mogłam się skupić- zaśmiałam się
- Jest remis. -powiedział dumny Niall.
- Pff- zaczęłam szurać butami
- Chodź na pociesznie przytulę cię.
- Okey- uśmiechnęłam się.
Niall podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Jesteś najlepszą przeciwniczką-powiedział.
- Poważnie?
- Nie oszukuję. -powiedział poważnym tonem, po czym po raz setny wybuchliśmy śmiechem.
- To co? Kolejna runda?- podniosłam jedną brew.
-Wyzwanie przyjęte. -powiedział niczym superbohater.
Louis POV
Udało się. Nigdzie dzisiaj nie wyjdzie z tym kretynem.
Siedziałem niespokojny w salonie. Postanowiłem jej wszystko opowiedzieć dzisiaj. Myślę, że to będzie najlepszy moment. Wszystko wyjaśnię i zniknę z jej życia. Taki jest plan.
Z zdenerwowania, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wziąłem 2 i jeden po drugim wypaliłem. Gdy jako tako się uspokoiłem, poszedłem na górę do Chels. Otworzyłem drzwi i ujrzałem otwarte okno i puste łóżko. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w kierunku łazienki. Była pusta.
Zbiegłem na dół po schodach i wpadłem do salonu. Poniosłem telefon z łóżka i zadzwoniłem do dziewczyny. Nie odebrała.
- Cholera- warknąłem.
Kiedy postanowiłem wyjść ktoś do mnie zadzwonił. Nie była to Chels, ale Harry.
- Siema, Loueh, jest taka sprawa.
- Cześć. -powiedziałem z opanowaniem
- Twoja koleżanka świetnie się bawi z tym kołkiem na kręglach. - powiedział zdezorientowany.
- Kurwa. - jęknąłem
Poprosiłem jeszcze Harrego o adres i skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych. Zręcznie wyjąłem klucze dziewczyny i zamknąłem drzwi. Szybko wsiadłem do auta. Odjechałem z piskiem opon i pojechałem w stronę kręgielni.
"Czyli powiedzenie samej prawy nie będzie takie łatwe.", mruknąłem sam do siebie...


                                              ______________________________                                             
Robaczki mamy 7 rozdział. Jest trochę wcześniej niż planowałam ;)
Mam trochę ogłoszeń dłuuugich jak rolka papieru toaletowego. :D
1. W kolejnym rozdziale pojawi się nowa postać Emily ;)
Jeśli chcesz prowadzić jej konto na tt to zostaw pod tym rozdziałem komentarz z nazwą twojego tt
2. Nie bierzcie do serca niektórych tweet'ów na tt bohaterów.
Serio, wszyscy się tam zachowują jakby się czegoś nawdychali. ;d
3. Jeśli są jakieś błędy to przepraszam ;<
4. UWAGA!
poszukuje kogoś kto robi fajne trailery ;)
Jeśli potrafisz robić takie cuda niewidy, zostaw namiary do siebie ;)
czyli nazwę tt, e-maila, cokolwiek ;)
5. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUCHA ZA KAŻDY KOMENTARZ!
DLA WAS TO TYLKO PARĘ SEKUND, DLA MNIE MOCNY ZASTRZYK POZYTYWNEJ ENERGII  NA CAŁY DZIEŃ. X
6. NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JAK BĘDZIE 15 KOMENTARZY ;)TAK 15 !
chcę zobaczyć, kto te wypociny czyta :D
7. Tak więc komentujcie, czekam na wasze opinie. ;)
#ILYSM xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BONUSIK SŁONECZKA! X



Czaisz?! Zamknę Cię w domu i nigdy z niego nie wyjdziesz!
hahahahaha ;D


Zayn ;)
Nasz kochany Bad Boy ;)


Niall, nasza gwiazda ;D


 Pozdrawiam z podłogi xD



JAKI WZROK *__*


 LIAŚ xD

HAHAHAHA HARRY XD


Tak jak obiecałam, dodaję resztę zdjęć naszych bohaterów.
I tym o to optymistycznym akcentem kończę notkę.
x
P.S..-MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE SYPNĘŁAM ZA SUCHYMI SUCHARAMI ;D




18 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział. Ciekawe co louis musi jej powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się śmiałam przy kręglach,że ciocia co z nią siedziałam popatrzyła na mnie jak na wariatkę XD będzie bitka? Louis sie wściekł,a Niall pewnie stanąłby do bitki(nasze pierwsze tweety,las lol cnie?) ciekawe kto wygra i kim jest Emily...dodaj dodaj dodaj <3

    OdpowiedzUsuń
  3. |SPAM|
    Hej, zapraszam cię na mój nowo powstały blog o zagubionej Gabby i czarującym Harrym. Mam nadzieje, że wpadniesz a jeśli Ci się spodoba zostaniesz na dłużej. ♥
    how-i-found-myself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chce już kolejny.;)
    Co Louis ma jej do powiedzenia i czemu nie chce żeby przyjaźniła się z Niallem? ^^
    Dodawaj szybko nowy rozdział bo nie wytrzymam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny! nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. weź kobieto, żeby mnie tak trzymać jak na szpilkach w ciekawości co będzie dalej... xx ps. jestem wytrawnym krytykiem pismienniczym i oceniam to opowiadanie na 100/10! o tak! i czekam na następne rozdziały z panem Tomlinsonem Bad... xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero dzisiaj znalazłam te opowiadanie i jak się wczytałam to normalnie aż mi się spać nie chce :P. Ta historia jest taka cudna. Błagam na kolanach o nowy rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Heejo kochana <3
    W końcu wzięłam się za nadrobienie ff które czytam :D
    Rozdział zajebisty!
    Haha biedny głupiutki Lou xd
    Nie da się ie kochać tego głuptaska
    Czekam na kolejny misiu ;*
    Pozdrawiam Pati ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj znalazłam twojego bloga jest genialny! Strasznie zastanawiam się czemu właśnie Louis nie chce aby Chels nie spotykała się z Horanem :0
    Obrazki pod rozdziałem są zajebiste. ;3 zawsze śmieje się przy niektórych jak głupia. ;D
    Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam życząc dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. tak straaaasznie nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :) POMYSŁ NA TAKIE OPOWIADANIE BYŁ STRZAŁEM W DYSZKĘ! xx

    OdpowiedzUsuń
  12. jesteś świetna i nie przestawaj pisać bo to jest po prostu mega zajebiste :** pozdro xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy kolejny ? Już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham cię za to opowiadanie! jesteś genialna! xx nie mogę się doczekać nextego parta... :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Następny rozdział w przyszłym tygodniu. :<
    Niestety, pojawiły się małe komplikacje. :/
    Także cierpliwie misie czekajcie x

    OdpowiedzUsuń